WYSMUŻYĆ KABANA
Gdy zbliża się wiosna zaczynam nerwowo obserwować „Pogodynkę”. Pogoda na zewnątrz owszem ma znaczenie przy planowaniu wypraw wędkarskich, ale w tym okresie najważniejsza wydaje mi się temperatura wody w mojej rzece.
Cztery stopnie Celcjusza to jeszcze za mało by ryby, które mnie interesują zaczęły intensywnie żerować. Coś drgnęło, trochę słońca, dzień dłuższy i rośnie 5…6 stopni zaczynają aktywność jazie , boleń podejmuje taniec godowy. Chwile należałoby odpuścić by nie przeszkadzać rybom w reprodukcji. Temperatura wzrasta 7...8 stopni, mocno odbija zieleń na drzewach , słoneczne popołudnia robią swoje. Pojawiają się masowo niektóre owady, a wraz z nimi pierwsze „zbiórki”, to kleń zaczyna żerować na powierzchni.
W poprzednich sezonach zawsze udało mi się kilka sztuk złowić na różne przynęty, ale ten sezon miał być inny popularne już od jakiegoś czasu smużki musiał w końcu dać i mi jakieś ryby. Owszem rok wcześniej podejmowałem próby zakończone jakimiś pobiciami, lecz bez efektu w postaci holu ryby. Teraz postanowiłem nie odpuścić . Kolega, co to już dawno rozgryzł temat w końcu się ulitował i powiedział: rób tak i tak, a w końcu musi się udać… i holował następnego klenia. No dobra, dojście do łowiska prawie na czworaka, żyłka 0,18 kij 270 o akcji „krowi ogon”, przynęta - smużaki, takie jakieś wystrugane na wzór tych kolegi. Rzuty pod prąd robal pięknie płynie, żyłka zwisa, nagle chlap, zacięcie i nic. Jeszcze raz, płynie, tym razem kontrola żyłki, wybieram luz chlapnięcie, zacięcie i siedzi, Pięknie walczy, podbierak, drżenie rąk i jest. Jakieś zdjęcie, kotwiczka ledwo za „skórkę „się trzyma, i do wody. Łowimy dalej. Smużak do wody obserwacja , kontrola żyłko chlapnięcie zacięci … pusto. Jaszcze jedno branie i się skończyło nie pomogły zmiany kolorów technik prowadzenia itp.. Odpłynęły. Widać je dalej jakieś 30 m, kolega jeszcze coś złowił, ale i tam też odeszły. Pokazują się jeszcze po drugiej stronie, ale to za daleko dla naszych lekkich przynęt. Niestety, kleń zwłaszcza ten duży nie może pozwolić sobie na takie zamieszanie w łowisku .
Kolejne wyprawy zawsze przynosiły ładne klenie takie 40+, lecz po zbyt głośnym holu znikały z łowiska, co najmniej na godzinę. Widać je było przy przeciwnym brzegu, ale zawsze trochę za daleko. Zaczęliśmy kombinować, zmieniać łowisko, co dawało nawet dobre rezultaty do czasu, gdy w kolejnym łowisku jakiś grubas nie nachlapał. Może większa przynęta, wszak takie 3cm czasami były połknięte w całości. Szybka robótka w domu, maksymalnie duża przynęta plus dużo ołowiu, tak by zdecydowanie płynął i daleko poleciał.
Znowu nad wodą. Rzuty, brania, dwa hole i klenie zmykają, z nudów zakładam „grubego chrabąszcza”. Pięknie leci, przynajmniej 3 m dalej od najcięższych poprzedników. Pierwsze branie, a raczej walnięcie w smużaka , .... na pusto. Może przesadziłem nie dadzą rady, jeszcze kilka prób. Znowu walnięcie, tym razem siedzi, hol dość dziwny. Krowi ogon zwija się i pulsuje jakoś głębiej, Wreszcie podbierak, miarka … 49 cm największy do tej pory.
Przesuwam się na łowisku bo wiem, że na razie tam nie połowię. Gruby smużak do wody i dalej obławiam kolejny przelew. Wir zacięcie i siedzi. Trochę cierpliwości i w podbieraku ląduje 50 +,. Nogi mi się uginają. Pękła magiczna pięćdziesiątka i w dodatku na eksperymentalnego grubasa. Żeby dobić mojego „kleniowego mistrza „ tego dnia doławiam jeszcze jedną 50+.
Niestety smużkowe łowy w moim wykonaniu nie trwały już zbyt długo, gdy pojawia się narybek klenie zmieniają sposób odżywiania i preferują małe rybki i małe woblerki, ale to już inna historia.
Pozostały po nich wędkarskie wspomnienia, kilka fotek i puste pudełko po smużkach. Ktoś mi je podebrał na następnej wyprawie.
Pozdrawiam wszystkich miłośników smużenia –Marcin.v
Komentarze
Marcin super art, prosimy o więcej i tak jak mówisz
,,Pozostały po nich wędkarskie wspomnienia, kilka fotek i puste pudełko po smużkach.''
Zostanie po nich jeszcze ślad w sieci ,dzięki publikacji
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.